Wczoraj w Nysie odbyło się referendum w sprawie odwołania burmistrza oraz rady miasta.
Choć niemal 95 % mieszkańców, którzy wzięli w nim udział zagłosowało za odwołaniem burmistrza, ten nadal będzie pełnił swoją funkcję.
Stało się tak jak niemal w każdym podobnym przypadku.
Po prostu referendum jest nieważne z powodu niskiej frekwencji (14,53 %).
Aby referendum było ważne potrzeba by udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu czyli w przypadku Nysy niemal 12 tysięcy mieszkańców.
I tak jest od lat.
W gminach małych i dużych.
Wczoraj odbyło się też referendum lokalne w sprawie odwołania Rady Gminy Górno (woj. świętokrzyskie). Choć frekwencja była wyższa niż w Nysie (29,57 %) to i tak niewystarczająca i referendum zostało uznane za nieważne.
Jest to w Polsce norma, zaś przypadki gdy udało się odwołać organy gminy należą do rzadkości.
Tak było m.in. w Częstochowie w 2009 r. gdy mieszkańcy w referendum zdecydowali o zakończeniu kadencji prezydenta tego miasta oraz w 2012 r. w Bytomiu (odwołanie prezydenta oraz rady miasta).
Czy i jak można to zmienić?
Oczywiście można próbować edukować mieszkańców, dbać o rozwój społeczeństwa obywatelskiego, liczyć na udział w demokracji bezpośredniej.
Ale...jak pokazuje historia, niewiele to zmienia.
Drugim rozwiązaniem jest nowelizacja przepisów i obniżenie progu frekwencji wymaganego do ważności referendum.
Takie próby były czynione, jednak okazały się nieskuteczne, a projekty nie doczekały się realizacji.
11 maja odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydent Zabrza i Rady Miasta Zabrze.
Z kolei 15 czerwca mieszkańcy Świeradowa - Zdrój zdecydują w referendum o odwołaniu burmistrza tego miasta
Zapewne też okażą się nieważne.
A wracając do Nysy to jest jeszcze jeden aspekt.
Starosta Nyski opublikował w mediach społecznościowych post, w którym napisał m.in.
"Drogi burmistrzu to Twoja osobista Victoria, bo w takiej batalii wiele spraw i wiele zagadnień musiałeś rozstrzygnąć w sercu i w duszy a to często bardzo boli. Dlatego z serca Ci gratuluję i wyrażam szacunek (...).Szacunek mieszkańcy Nysy."
Z kolei wicepremier Tomasz Siemoniak startujący w ostatnich wyborach parlamentarnych z Nysy, napisał dziś:
"Referendum jest nieważne. To dobra wiadomość dla mieszkańców Nysy i całego powiatu".
Uważam, że to nieporozumienie i szkodliwe społecznie podejście.
Gratulować władzy wygranej w przypadku porażki?
Po pierwsze, porażką każdej władzy jest brak udziału mieszkańców w referendum.
O sytuacji gdy to władza zniechęca do tej formy aktywności - licząc na to, że bariery formalne pozwolą zachować jej władzę - szkoda nawet pisać. To patologia.
Po drugie, porażką burmistrza jest też wynik referendum, wola kilku tysięcy mieszkańców Nysy, którzy zagłosowali za odwołaniem burmistrza.
W takiej sytuacji powinno wyrażać się ubolewanie i wstyd z powodu niskiej aktywności społecznej.
Dodatkowo takie działanie będzie zapewne miało dodatkowy szkodliwy społecznie efekt czyli niechęć mieszkańców do wzięcia udziału w kolejnych wyborach.
Burmistrz Nysy nie może czuć się zwycięzcą.
Tak jak nie może się nim czuć każdy wójt, burmistrz, prezydent, który liczy na obronę swojej władzy w wyniku niskiej frekwencji.
Byłby zwycięzcą tylko w jednym przypadku.
Gdyby zachęcał do udziału w tym lokalnym święcie demokracji by w wyniku referendum wzmocnić swój mandat poprzez zdobycie poparcia większości mieszkańców.
Nie wiem co bardziej przykre dla lokalnej demokracji i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.
Bierność członków wspólnoty czy postawa władz?